poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Psy

  Teraz napisze o moich "doświadczeniach" z psami.
  Kiedyś odwiedziłam moją koleżankę Olę. Spacerowałyśmy po osiedlu (na którym sama też mieszkałam), gdy nagle przybiegł do nas piesek rasy chihuahua i rzucił się na Olę! Zaczął skakać i lizać ją po rękach. Potem Ola wyjaśniła mi, że on nazywa się Jumbo i prawie zawsze ucieka ze smyczy gdy tylko ją zobaczy. Później złapałyśmy go i zaniosłyśmy do jego pani! :)
  Druga historia zdarzyła się w wakacje. Pewnego dnia moja ciocia opiekowała się labradorem jej znajomych (podczas ich nieobecności) i postanowiła przyjechać do nas na działkę. Suczka nazywała się Lilo, chociaż wszyscy wołali na nią Kiecka. Bawiłam się z nią na tarasie, gdy nagle wzięła moją rękę do pyska i zeszła ze mną po schodach! Potem przyniosła piłkę do nogi, ale za długo to się nią nie pobawiłyśmy, bo Kiecka przegryzła ją na wylot...
  Inna opowieść dotyczy po części nauki. Czasami chodzę na korepetycje z fizyki. Pani, która mnie tam uczy ma bardzo śmiesznego psa. Ma na imię Bryś i uwielbia jeść marchewki! Gdy nie ma marchewek to podobno je pory. Można powiedzieć, że zdrowo się odżywia. Mój brat chodzi do tej samej pani na korepetycje z matematyki. Bryś go ubóstwia! Nikogo tak nie lubi jak jego! Gdy mój brat robi zadania, pies wchodzi na stół i każe się głaskać. Ostatnio wszedł tam i zaczął wyjadać cukier z miski. Potem długo się oblizywał.
 Swoim zabawkom powygryzał oczy albo odgryzł kończyny. :)

Trzy historie!

 Tak wiem długo nie pisałam... nawet bardzo długo. Dlatego dziś napisze o tym jak mój kot rozrabia!
 Ostatnio moja mama robiła rybę na obiad. W przeddzień mama zostawiła 6 dużych płatów w wielkiej misce. Dla bezpieczeństwa przykryła ja przezroczystą folią. Lecz dla Frani nie zrobiło to większej różnicy, ona zawsze znajdzie jakiś sposób, żeby się do niej dopchać! No więc, w każdym razie rano gdy nikt nie patrzył, wygryzła dziurę i wyjęła łapą jeden płat. Potem zaczęła go jeść, ale nie bardzo wiedziała jak się do tego zabrać, więc ponadgryzała go z każdej strony. Gdy moja mama weszła do kuchni wiedziała, że na obiad zostało tylko 5 płatów ryby! :)
 Inna historia nie dotyczy jedzenia. Kiedyś moja mama z babcią musiały wyjść na godzinę czy dwie. Nikogo oprócz nich nie było. Wcześniej przed wyjściem mama wypuściła Franię na dach. Potem o tym zapomniała i wyszła. Biedna Franka siedziała tam z półtorej godziny! Gdy mama wróciła i wpuściła ją z powrotem do domu kot zaczął jej się skarżyć prze potwornie miaucząc!!! :)
 Jeszcze jedna opowieść jest o tym jak Franka "zaginęła"...
No więc, pewnego dnia nasza biała szafa była otwarta, ponieważ ktoś zapomniał jej zamknąć. Oczywiście nikogo nie było w domu z wyjątkiem mojej babci i brata. Gdy babcia prasowała, a Łukasz (mój brat) odrabiał lekcje, rozległo się ciche miauczenie kota. Łukasz i babcia przeszukali cały dom! Mój brat zaczął uważnie słuchać, podszedł do szafy, a gdy ją otworzył Frania wybiegła jakby się paliło!!! Była już "wolna"! :)